Będąc kimś zagubionym bardzo trudno jest odnaleźć w sobie emocje. Czasem chce się być wrednym, dogryźć komuś, ale nie można tego zrobić, ponieważ twój charakter na to nie pozwala. A teraz za pewne myślicie skąd ja to wiem? Odpowiedź jest dosyć prosta. Sama taka jestem. Czasem nie wiem co ja robię na tym świecie. Dlaczego urodziłam się jako dziewczyna, a nie chłopiec?
-Panno Adams proszę nie spać na mojej lekcji-usłyszałam głos mojego nauczyciela, który przywrócił mnie z powrotem do rzeczywistości. Nie chciałam tutaj być, ale niestety musiałam, takie jest życie.
-Przepraszam-powiedziałam po cichu. Nigdy nie lubiłam być w centrum zainteresowania. Może dlatego, że nie znoszę gdy ktoś o mnie mówi. Czuję się wtedy skrępowana. Dlatego w szkole siadam w jednym kącie i zatopiona w tekście książki czekam aż zadzwoni dzwonek na zajęcia.
Zniecierpliwiona zaczęłam spoglądać na całą klasę. Nie byłam taka jak wszyscy. Nie interesowała mnie moda, chłopcy czy imprezy. Moje rówieśniczki się ze mnie śmiały. Ale co z tego? Wolę być poniżana za to kim jestem, niż kochana za to kim nie jestem. -Tak mi zawsze powtarzała mama, która już od trzech lat nie żyje. Mieszkam z tatą, ale on nigdy się mną nie interesował. Zawsze była dla niego ważniejsza kasa i mile spędzona noc. Tak, mój ojciec zdradzał moją matką, dlatego się rozstali. Do piętnastego roku życia mieszkałam z nią, ale pewnego dnia gdy moja rodzicielka wracała do domu miała wypadek. Duży tir wjechał na nią. Jej samochód zaczął zjeżdżać na strome pobocze, nie miała nad nim jakiejkolwiek kontroli i potem wraz z samochodem sturlała się do jeziora. Nie przeżyła i to było najgorsze w moim życiu, ponieważ straciłam ją i musiałam przeprowadzić się do Chicago aby zamieszkać z ojcem.
Nie chciałam więcej myśleć o tym zdarzeniu, bo zawsze doprowadzało mnie do płaczu. A przecież nie uronię łez przy osobach z mojej klasy i wychowawcy od języka angielskiego, który w tej chwili tłumaczył jakieś bezsensowne zadania. Ale i tak go nie słuchałam więc krążyłam wzrokiem na różne strony. Przystanęłam na Justin'ie, który aktualnie siedział w trzeciej ławce przy ścianie. Na pierwszy rzut oka widać było, że zawzięcie nad czymś rozmyśla. Był trochę do mnie podobny. Także szukał odpowiedzi na bezsensowne pytania, ale tylko to nas łączyło. On należał do elity. Wiadome, przecież jest przystojny, mądry i zabawny. Zawsze umiał znaleźć z kimś wspólny język i to tak bardzo w nim ceniłam. Ale nie miałam co liczyć na jego uwagę wobec mnie. Za bardzo byliśmy inni, a przynajmniej ja zawsze miałam takie wrażenie.
Nareszcie zadzwonił dzwonek. Cała klasa w ciągu paru sekund wybiegła z sali. Mi do niczego się nie spieszyło, w końcu i tak nie było nigdzie dla mnie miejsca. Powoli się spakowałam. Założyłam plecak na plecy i ruszyłam w stronę drzwi. Spojrzałam na lewo, a potem na prawo. Pustka zapełniała korytarz, znajdujący się na ostatnim piętrze. W końcu pora lanczu więc co się dziwić. Wszyscy gnali do stołówki, aby coś zjeść czy spędzić przerwę w miłym towarzystwie. Tylko dlaczego ja nie mogłam na to liczyć? Czemu akurat ja byłam nazywana tą "dziwną"? Nie wiem, nie umiem znaleźć na to odpowiedzi. Może dlatego, że nigdy nie zanurzałam się głębiej w ciąg tej historii. Nie miałam zamiaru tego robić. Wolałam być już sama.
Dochodząc do stołówki zaczęłam poprawiać mój mundurek. Po co nam te mundurki, skoro są nie wygodne? Jakby nie można było ubierać się we własnym stylu. Może choć wtedy zostałabym doceniona, lecz nie chcę się oszukiwać, tak nigdy by nie było, nie jest i nie będzie. Wiem, że sama siebie tym dołuję, ale wolę wyznać prawdę względem siebie niż wymyślać niestworzone historyjki w mojej głowie. Ona jest i tak już zapełniona bezsensownymi śmieciami. Może pora by w końcu posprzątać w mojej psychice i powywalać wszystkie niepotrzebne wspomnienia? Nie. Zdecydowanie nie. Nie chcę tego robić, gdyż te myśli przytrzymują mnie jeszcze przy tej szarej rzeczywistości.
Wchodząc do środka znałam już na pamięć reakcję innych uczniów. Niektórzy zaczynają się ze mnie śmiać, a inni obgadywać. Krytyka ludzi boli, ale jeszcze bardziej kuje mnie w serce to, że oni nie mają odwagi powiedzieć mi tego w twarz co o mnie myślą. Doskonale wiem, że przechodzę przez swoją chorobę, która jest niewyleczalna, ale nikogo ją nie zarażę, poza tym to nie jest powód do osądzania mnie. Szkoda tylko, że niektórzy ludzie nie potrafią tego zrozumieć.
Przy ladzie wzięłam czerwoną tacę, na której położyłam frytki oraz jakiś sok jabłkowy. Przyłożyłam kartę, gdyż w naszej szkole ona służy za pieniądze. Co miesiąc się za nią płaci aby można było korzystać ze szkolnego jedzenia. Gdy tylko wzięłam to co chciałam poszłam do mojego stolika. Znajdował się on w rogu, przy oknie. Był z dala od innych, tutaj przynajmniej nikt mi nie przeszkadzał.
Konsumowałam posiłek w ciszy. Co jakiś czas spoglądałam na widok dobiegający zza okna. Zima w Chicago przebiega zawsze mroźnie. Mocne wiatry, dzięki którym przy okazji chodniki i ulice opatulone są śniegiem. I do tego trzeba się bardzo ciepło ubierać, żeby nie zmarznąć, gdyż u nas przy tej porze roku jest to dosyć łatwe, można nawet powiedzieć, że banalne. Na szczęście już niedługo pojawi się wiosna, która choć trochę pozwoli odetchnąć nam ciepłem. Już nie mogę się tego doczekać. Jednak nie spieszy mi się do lata, już chyba bardziej wolę zimę, wiosnę czy jesień. Tak, te pory roku kocham z całego serca. Ale nie lata, bo wtedy raczej chodzi się w krótkich spodenkach i bluzkach, a ja jestem osobom, która zawsze miała i będzie mieć kompleksy. Chciałabym to zmienić, ale najzwyczajniej nie potrafię, gdyż wpoiłam sobie tą myśl do mózgu i trudno mi się jej pozbyć.
Zadzwonił dzwonek więc wstałam od stołu. Odłożyłam tacę w odpowiednie miejsce i udałam się pod salę matematyczną, gdzie właśnie miałam pisać sprawdzian. Usiadłam na swoim miejsce w pierwszej ławce od okna, po czym przygotowałam sobie wszystkie potrzebne mi przybory. Pan Cook rozdał wszystkim kserówki, na których znajdowały się zadania do wykonania.
-Nie muszę nic tłumaczyć, bo treść przy każdym zadaniu powinna być zrozumiała dla wszystkich-spojrzałam na całą naszą klasę i dodał -W takim razie powodzenia-uśmiechnął się, a następnie zajął się swoimi papierkami, które niecierpliwie leżały na biurku. Tymczasem ja niecierpliwie wpatrywałam się w wydrukowane zadanie na klasówce. Rozwiązywałam je po kolei, pisząc wszystkie rozwiązania oraz odpowiedzi szczegółowo. Nie wiedziałam czy to co robię jest dobrze, ale na pewno nie miałam zamiaru zostawić pustej kartki.
Pięć minut przed końcem zajęć nasz matematyk zaczął zbierać kartki.
-Odkładamy wszystkie długopisy-skierował się do nas więc postąpiłam tak jak kazał. Sięgnął ręką po moją kartkę, a ja w tym czasie zaczęłam się pakować. Założyłam już plecak na plecy i siedziałam przysłuchując się zupełnej ciszy panującej między moimi rówieśnikami.
-Cindi-ktoś wypowiedział moje imię. Byłam jedyną dziewczyną z takim imieniem więc spojrzałam na tą osobę.
-Tak?-niepewny głos był wyczuwalny. Bałam się tego co zaraz usłyszę.
-Co wyszło ci w zadaniu 7-na szczęście blondyn nie chciał mnie w jakiś sposób upokorzyć, dlatego trochę mnie to uspokoiło.
-Chyba dwa pierwiastki z dwóch.
-To mam dobrze, dzięki-uśmiechnął się i odszedł do swoich kumpli. Spojrzałam na nich, w tym momencie, w którym zaczęli się śmiać. Miałam wrażenie, że ich śmiesznym tematem byłam ja i za pewne się nie myliłam.
Z mojej granatowej szafki wyjęłam czarne kozaki. Założyłam je na nogi, a wcześniejsze trampki, które służą mi do chodzenia po szkole położyłam na jednej z niewielkich półeczek. Założyłam na siebie szalik, kurtkę, rękawiczki oraz czapkę, gdyż nie chciałam zachorować. Nie teraz, gdy zbliżają się najważniejsze dla mnie testy. Zamknęłam na kluczyk moją szafkę szkolną, po czym wolnym chodem opuściłam mury szkolne. I dopiero przekraczając czarną bramę poczułam się wolna. Wtedy właśnie wiedziałam, że nie poczuję na swoim ciele już dzisiaj żadnych peszących i nie miłych wzroków.
Wchodząc do domu zastanawiałam się czy mój tata jest. Są trzy możliwość. Albo odsypia wczorajszą noc w swojej sypialni, albo jest w pracy lub jest u swojej jednej z miliona kochanek. Mam świadomość tego, że mój tata codziennie sypia z jakimiś dziwkami, ale nie obchodziło mnie to. Ja nie mieszałam się w jego życie, a on w moje. Można ująć, że jestem dla niego problemem więc już niedługo się stąd wyprowadzam. Muszę znaleźć tylko pracę i w miarę dobre mieszkanie. Może być ono w bloku, wszędzie tylko nie z tym dupkiem pod jednym dachem, ponieważ mam już dość mojego ojca.
Nie chciałam o nim dłużej rozmyślać. Nie teraz, gdy i tak mam problemy z koncentracją. Udałam się do mojej sypialni. Była ona średniej wielkości i w jasnych odcieniach. Małe okno pod którym stało łóżko. Na przeciwko jego lewej strony biurko i dwa krzesła. Oraz obok drewnianego biurka, o tym samym kolorze stała mała komoda, w której mieściły się wszystkie moje ubrania. Na ścianach wisiały różne plakaty oraz zdjęcia z mamą, z młodszych lat, gdy jeszcze była na tym świecie. Tak bardzo mi jej brakuje. Nic nie umie mi jej zastąpić, choć czasami pragnęłabym o niej zapomnieć, ale nie potrafię. Bo wspomnienia związane z moją rodzicielką zawsze wracają. Podłoga była wykonana z jasnego drewna. W mojej sypialni zawsze panował porządek, dlatego, że tak najłatwiej znajduję wszystkie rzeczy. W bałaganie bym się pogubiła, wystarcza mi brak porządku w umyśle.
Zmęczona dzisiejszym dniem położyłam się na wygodnym łóżku. Uroniłam kilka łez, których nie mogłam powstrzymać, po czym z niewiadomych przyczyn usnęłam w mgnieniu oka.
Bardzo przepraszam, za sporą zaległość z dodaniem rozdziału, ale najzwyczajniej nie miałam na to czasu. Obyście mi to wybaczyli oraz obiecuję, że teraz rozdziały będą częściej.
Oczywiście też chciałam z całego serca podziękować za komentarze, które pojawiły się pod prologiem. One na prawdę motywują więc pod tym rozdziałem także na nie liczy, ale na szczere.
-Panno Adams proszę nie spać na mojej lekcji-usłyszałam głos mojego nauczyciela, który przywrócił mnie z powrotem do rzeczywistości. Nie chciałam tutaj być, ale niestety musiałam, takie jest życie.
-Przepraszam-powiedziałam po cichu. Nigdy nie lubiłam być w centrum zainteresowania. Może dlatego, że nie znoszę gdy ktoś o mnie mówi. Czuję się wtedy skrępowana. Dlatego w szkole siadam w jednym kącie i zatopiona w tekście książki czekam aż zadzwoni dzwonek na zajęcia.
Zniecierpliwiona zaczęłam spoglądać na całą klasę. Nie byłam taka jak wszyscy. Nie interesowała mnie moda, chłopcy czy imprezy. Moje rówieśniczki się ze mnie śmiały. Ale co z tego? Wolę być poniżana za to kim jestem, niż kochana za to kim nie jestem. -Tak mi zawsze powtarzała mama, która już od trzech lat nie żyje. Mieszkam z tatą, ale on nigdy się mną nie interesował. Zawsze była dla niego ważniejsza kasa i mile spędzona noc. Tak, mój ojciec zdradzał moją matką, dlatego się rozstali. Do piętnastego roku życia mieszkałam z nią, ale pewnego dnia gdy moja rodzicielka wracała do domu miała wypadek. Duży tir wjechał na nią. Jej samochód zaczął zjeżdżać na strome pobocze, nie miała nad nim jakiejkolwiek kontroli i potem wraz z samochodem sturlała się do jeziora. Nie przeżyła i to było najgorsze w moim życiu, ponieważ straciłam ją i musiałam przeprowadzić się do Chicago aby zamieszkać z ojcem.
Nie chciałam więcej myśleć o tym zdarzeniu, bo zawsze doprowadzało mnie do płaczu. A przecież nie uronię łez przy osobach z mojej klasy i wychowawcy od języka angielskiego, który w tej chwili tłumaczył jakieś bezsensowne zadania. Ale i tak go nie słuchałam więc krążyłam wzrokiem na różne strony. Przystanęłam na Justin'ie, który aktualnie siedział w trzeciej ławce przy ścianie. Na pierwszy rzut oka widać było, że zawzięcie nad czymś rozmyśla. Był trochę do mnie podobny. Także szukał odpowiedzi na bezsensowne pytania, ale tylko to nas łączyło. On należał do elity. Wiadome, przecież jest przystojny, mądry i zabawny. Zawsze umiał znaleźć z kimś wspólny język i to tak bardzo w nim ceniłam. Ale nie miałam co liczyć na jego uwagę wobec mnie. Za bardzo byliśmy inni, a przynajmniej ja zawsze miałam takie wrażenie.
Nareszcie zadzwonił dzwonek. Cała klasa w ciągu paru sekund wybiegła z sali. Mi do niczego się nie spieszyło, w końcu i tak nie było nigdzie dla mnie miejsca. Powoli się spakowałam. Założyłam plecak na plecy i ruszyłam w stronę drzwi. Spojrzałam na lewo, a potem na prawo. Pustka zapełniała korytarz, znajdujący się na ostatnim piętrze. W końcu pora lanczu więc co się dziwić. Wszyscy gnali do stołówki, aby coś zjeść czy spędzić przerwę w miłym towarzystwie. Tylko dlaczego ja nie mogłam na to liczyć? Czemu akurat ja byłam nazywana tą "dziwną"? Nie wiem, nie umiem znaleźć na to odpowiedzi. Może dlatego, że nigdy nie zanurzałam się głębiej w ciąg tej historii. Nie miałam zamiaru tego robić. Wolałam być już sama.
Dochodząc do stołówki zaczęłam poprawiać mój mundurek. Po co nam te mundurki, skoro są nie wygodne? Jakby nie można było ubierać się we własnym stylu. Może choć wtedy zostałabym doceniona, lecz nie chcę się oszukiwać, tak nigdy by nie było, nie jest i nie będzie. Wiem, że sama siebie tym dołuję, ale wolę wyznać prawdę względem siebie niż wymyślać niestworzone historyjki w mojej głowie. Ona jest i tak już zapełniona bezsensownymi śmieciami. Może pora by w końcu posprzątać w mojej psychice i powywalać wszystkie niepotrzebne wspomnienia? Nie. Zdecydowanie nie. Nie chcę tego robić, gdyż te myśli przytrzymują mnie jeszcze przy tej szarej rzeczywistości.
Wchodząc do środka znałam już na pamięć reakcję innych uczniów. Niektórzy zaczynają się ze mnie śmiać, a inni obgadywać. Krytyka ludzi boli, ale jeszcze bardziej kuje mnie w serce to, że oni nie mają odwagi powiedzieć mi tego w twarz co o mnie myślą. Doskonale wiem, że przechodzę przez swoją chorobę, która jest niewyleczalna, ale nikogo ją nie zarażę, poza tym to nie jest powód do osądzania mnie. Szkoda tylko, że niektórzy ludzie nie potrafią tego zrozumieć.
Przy ladzie wzięłam czerwoną tacę, na której położyłam frytki oraz jakiś sok jabłkowy. Przyłożyłam kartę, gdyż w naszej szkole ona służy za pieniądze. Co miesiąc się za nią płaci aby można było korzystać ze szkolnego jedzenia. Gdy tylko wzięłam to co chciałam poszłam do mojego stolika. Znajdował się on w rogu, przy oknie. Był z dala od innych, tutaj przynajmniej nikt mi nie przeszkadzał.
Konsumowałam posiłek w ciszy. Co jakiś czas spoglądałam na widok dobiegający zza okna. Zima w Chicago przebiega zawsze mroźnie. Mocne wiatry, dzięki którym przy okazji chodniki i ulice opatulone są śniegiem. I do tego trzeba się bardzo ciepło ubierać, żeby nie zmarznąć, gdyż u nas przy tej porze roku jest to dosyć łatwe, można nawet powiedzieć, że banalne. Na szczęście już niedługo pojawi się wiosna, która choć trochę pozwoli odetchnąć nam ciepłem. Już nie mogę się tego doczekać. Jednak nie spieszy mi się do lata, już chyba bardziej wolę zimę, wiosnę czy jesień. Tak, te pory roku kocham z całego serca. Ale nie lata, bo wtedy raczej chodzi się w krótkich spodenkach i bluzkach, a ja jestem osobom, która zawsze miała i będzie mieć kompleksy. Chciałabym to zmienić, ale najzwyczajniej nie potrafię, gdyż wpoiłam sobie tą myśl do mózgu i trudno mi się jej pozbyć.
Zadzwonił dzwonek więc wstałam od stołu. Odłożyłam tacę w odpowiednie miejsce i udałam się pod salę matematyczną, gdzie właśnie miałam pisać sprawdzian. Usiadłam na swoim miejsce w pierwszej ławce od okna, po czym przygotowałam sobie wszystkie potrzebne mi przybory. Pan Cook rozdał wszystkim kserówki, na których znajdowały się zadania do wykonania.
-Nie muszę nic tłumaczyć, bo treść przy każdym zadaniu powinna być zrozumiała dla wszystkich-spojrzałam na całą naszą klasę i dodał -W takim razie powodzenia-uśmiechnął się, a następnie zajął się swoimi papierkami, które niecierpliwie leżały na biurku. Tymczasem ja niecierpliwie wpatrywałam się w wydrukowane zadanie na klasówce. Rozwiązywałam je po kolei, pisząc wszystkie rozwiązania oraz odpowiedzi szczegółowo. Nie wiedziałam czy to co robię jest dobrze, ale na pewno nie miałam zamiaru zostawić pustej kartki.
Pięć minut przed końcem zajęć nasz matematyk zaczął zbierać kartki.
-Odkładamy wszystkie długopisy-skierował się do nas więc postąpiłam tak jak kazał. Sięgnął ręką po moją kartkę, a ja w tym czasie zaczęłam się pakować. Założyłam już plecak na plecy i siedziałam przysłuchując się zupełnej ciszy panującej między moimi rówieśnikami.
-Cindi-ktoś wypowiedział moje imię. Byłam jedyną dziewczyną z takim imieniem więc spojrzałam na tą osobę.
-Tak?-niepewny głos był wyczuwalny. Bałam się tego co zaraz usłyszę.
-Co wyszło ci w zadaniu 7-na szczęście blondyn nie chciał mnie w jakiś sposób upokorzyć, dlatego trochę mnie to uspokoiło.
-Chyba dwa pierwiastki z dwóch.
-To mam dobrze, dzięki-uśmiechnął się i odszedł do swoich kumpli. Spojrzałam na nich, w tym momencie, w którym zaczęli się śmiać. Miałam wrażenie, że ich śmiesznym tematem byłam ja i za pewne się nie myliłam.
Z mojej granatowej szafki wyjęłam czarne kozaki. Założyłam je na nogi, a wcześniejsze trampki, które służą mi do chodzenia po szkole położyłam na jednej z niewielkich półeczek. Założyłam na siebie szalik, kurtkę, rękawiczki oraz czapkę, gdyż nie chciałam zachorować. Nie teraz, gdy zbliżają się najważniejsze dla mnie testy. Zamknęłam na kluczyk moją szafkę szkolną, po czym wolnym chodem opuściłam mury szkolne. I dopiero przekraczając czarną bramę poczułam się wolna. Wtedy właśnie wiedziałam, że nie poczuję na swoim ciele już dzisiaj żadnych peszących i nie miłych wzroków.
Wchodząc do domu zastanawiałam się czy mój tata jest. Są trzy możliwość. Albo odsypia wczorajszą noc w swojej sypialni, albo jest w pracy lub jest u swojej jednej z miliona kochanek. Mam świadomość tego, że mój tata codziennie sypia z jakimiś dziwkami, ale nie obchodziło mnie to. Ja nie mieszałam się w jego życie, a on w moje. Można ująć, że jestem dla niego problemem więc już niedługo się stąd wyprowadzam. Muszę znaleźć tylko pracę i w miarę dobre mieszkanie. Może być ono w bloku, wszędzie tylko nie z tym dupkiem pod jednym dachem, ponieważ mam już dość mojego ojca.
Nie chciałam o nim dłużej rozmyślać. Nie teraz, gdy i tak mam problemy z koncentracją. Udałam się do mojej sypialni. Była ona średniej wielkości i w jasnych odcieniach. Małe okno pod którym stało łóżko. Na przeciwko jego lewej strony biurko i dwa krzesła. Oraz obok drewnianego biurka, o tym samym kolorze stała mała komoda, w której mieściły się wszystkie moje ubrania. Na ścianach wisiały różne plakaty oraz zdjęcia z mamą, z młodszych lat, gdy jeszcze była na tym świecie. Tak bardzo mi jej brakuje. Nic nie umie mi jej zastąpić, choć czasami pragnęłabym o niej zapomnieć, ale nie potrafię. Bo wspomnienia związane z moją rodzicielką zawsze wracają. Podłoga była wykonana z jasnego drewna. W mojej sypialni zawsze panował porządek, dlatego, że tak najłatwiej znajduję wszystkie rzeczy. W bałaganie bym się pogubiła, wystarcza mi brak porządku w umyśle.
Zmęczona dzisiejszym dniem położyłam się na wygodnym łóżku. Uroniłam kilka łez, których nie mogłam powstrzymać, po czym z niewiadomych przyczyn usnęłam w mgnieniu oka.
Bardzo przepraszam, za sporą zaległość z dodaniem rozdziału, ale najzwyczajniej nie miałam na to czasu. Obyście mi to wybaczyli oraz obiecuję, że teraz rozdziały będą częściej.
Oczywiście też chciałam z całego serca podziękować za komentarze, które pojawiły się pod prologiem. One na prawdę motywują więc pod tym rozdziałem także na nie liczy, ale na szczere.
Nareszcie się doczekałam! Moim zdaniem wszystko jest świetne i chyba zacznę polecać twojego bloga moim przyjaciółką, myślę, że będą pod wrażeniam :D
OdpowiedzUsuńmiło by było gdybyś mogła polecić mojego bloga :) xo
UsuńBoooski rozdział <3 Spodobało mi się jak piszesz, czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego bloga, właśnie pojawił się III rozdział http://lovestorymyboys.blogspot.com/ :P
wreszcie się doczekałąm :D
OdpowiedzUsuńuuuuhuhu :D
wspaniały ^^
czekam nn :)
Całujee Lolaa xoxo
Boskoo <3
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnego rozdziału !! ;3
BOSKO, SUPER, ŚWIETNIE. Boże nawet takimi słowami nie da się tego opisać. Czekam na następny rozdział. <3
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest na prawdę dobry :)
OdpowiedzUsuńMuszę się przyznać, że bardzo nie mogłam się go doczekać, a tu taka niespodzianka :D
Bardzo zaintrygowała mnie główna bohaterka. Jej tok myślenia bardzo mi się podoba. Chodzi mi o to, że woli już być sama i być sobą, a nie kimś innym i kochanym.
Mam nadzieję, że nowy rozdział szybciutko się pojawi, bo bardzo nie mogę się doczekać.
Jeśli będziesz miała wolną chwilkę to wpadnij do mnie:
your-last-first-kiss-1dstory.blogspot.com
starlight-inspirations.blogspot.com
Świetny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny :) Bardzo podobają mi się rozmyślenia bohaterki i to, że nie jest jakimś pustakiem tylko wartościową osobą :) czekam na następny i w wolnej chwili zapraszam do siebie http://my-world-with-1d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPS: idziesz na koncert Justina? :)
UsuńBardzo kocham Justina i jest on moim idolem jednak niestety nie mam biletu i nie jadę ;c Ale mama obiecała mi, że przy najbliższej okazji kupi mi na pewno.
UsuńTen ojciec Cindi to szczerze dupek. Szkoda mi jej.
OdpowiedzUsuńRozdział podoba mi się, i warto było czekać tak długo.
Rozmyślania bohaterki - najbardziej trafne.
Nie mogę się doczekać następnego postu, i życzę weny <3
Cindi wydaje się być zagubioną w świecie dziwczyną, co moim zdaniem jest dobrym pomysłem, ponieważ podczas tworzenia możesz zmieniać jej charakter itd. ; ) Co do rozdziału, to jest 1 - ja pierwsze rozdziały nazywam opisowe z wyjaśnieniem xD. Mnie się osobiście podobał, choć mógł być troszkę dłuższy. Czekam na rozwinięcie akcji ( zwłaszcza z Justinem :D).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Isiia.
+http://just-trust-isiia999.blogspot.com/
+http://behind-of-the-scene.blogspot.com/
Warto było czekać! Na prawdę ten rozdział jest świetny :)Można się wiele dowiedzieć z twoich cudownych opisów ;) Bardzo mi się podoba twój styl pisania. Jest taki naturalny, ale z drugiej strony piękny! ^^ Bohaterka wydaje mi się jak najbardziej interesującą osobą, która wie trochę o życiu ;p
OdpowiedzUsuńWeny życzę i zapraszam do siebie na nowy rozdział drop-of-hope.blogspot.com xx
super rozdział, pozytywnie mnie zaskoczyłaś. <3
OdpowiedzUsuńswietne. naprawde swietne ;)) bede tu czesciej zagladacc ;*
OdpowiedzUsuńpeople-helpthe-people.blogspot.com/ bylabym wdzieczna gdybys weszla i powiedziala co o tym myslisz co moglabym w razie czego zmienic ;) Dopiero zaczelam takze przepraszam za bledy :)
Podoba mi się tok myślenia głównej bohaterki. Jest on zajebisty. "Wolę być poniżana za to kim jestem, niż kochana za to kim nie jestem." To jest na prawdę cenne lecz w naszych czasach bardzo mało osób się z tym zgadza.
OdpowiedzUsuńIle masz lat, pytam jeśli można?
I kto to był ten koleś, z którym gadała później o matmie?
Mam 15 lat i dowiecie się później ;>
Usuńcześc :D
OdpowiedzUsuńbardzo fajnie jest napisane :D
i czekam na ... WIĘCEJ !!!
zapraszam serdecznie do mnie :3
mam jeden rozdział więc... wiesz ;)
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńwarto było tyle czekać, z niecierpliwością czekam na kolejny :)
[ my-heart-belongs-to-your-heart.blogspot.com ]
Świetny ! ;D
OdpowiedzUsuńMogłabyś przeczytać mój blog ?
Piszesz świetnie więc wiem że mi bardzo dobrze poradzisz.
Mam już z 22 rozdziałów , ale jeszcze nie spotkałam tak bardzo utalentowanej dziewczyny jak ty ^^ ;D
Więc bardzo bym chciała poznać twoją opinię jak również innych ;
http://zwyklanastolatka55.blogspot.com/
Coś się stało z wyglądem bloga i niestety nie chce mi się przywrócić ,
a widzę że z każdym blogiem tak się stało :/
~Kadu <3
Kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńnajprawdopodobniej w środę
UsuńMega ! Bardzo wciągnełaoo mnie twoje opowiadanie chociaż to pierwszy rozdział :> Nie piszesz o dziewczyniee która jest mega popularna w szkolee i właśniee takiego bloogu szukałaam ♥
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, oby tak dalej :D ciekawe kiedy ona pogada z Justinem, ciekawe jak to z nimi będzie :)
OdpowiedzUsuń[ elsedream.blogspot.com ]
Ile jesteś Belieberką? Masz plakaty Justina w pokoju? Byłaś na koncercie? Twoja ulubiona jego piosenka? Dużo o nim wiesz? Sorry, że tak wypytuję, ale ciekawi mnie to, haha :D
OdpowiedzUsuńW sumie to taką prawdziwą to od nie dawna. Słucham go od 3 lat i wtedy go szanowałam, ale kocham go tak od roku ♥
UsuńNie, ale jestem w trakcie drukowania jego zdjęć, oraz One Direction i moje z moimi przyjaciółmi. Włożę do takiej specjalnej ramki w kształcie serca i będzie wisiało to nad moim łóżkiem ♥
Niestety nie ;c Ale mama obiecała mi bilet jeśli tylko jeszcze raz tu przyjedzie :)
Nie umiem wybrać ulubionej. To tak jak byś musiała wybrać między tatą, a mamą, czy innymi opiekunami. Nie da się.
Trochę sporo xd
Spoko, nie przepraszaj, a jeśli chciałabyś jeszcze czegoś się dowiedzieć to możesz na moim asku http://ask.fm/breskam ♥
Czekam na drugi rozdział
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://opowiadanie164.blogspot.com/
W końcu jakiś porządny blog o Justinie ♥ Piszesz na prawdę świetnie! Jest to 3 blog, który ma świetny szablon, a autorka ma ogromny talent do pisania ♥ Z niecierpliwością czekam na nexta, xoxo.
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz to wpadnij. Będzie mi niezmiernie miło :) jakkochatowroci.blogspot.com
Cześć! Spokojnie, ja się nie gniewam i bardzo się cieszę, że w końcu coś się u Ciebie pojawiło. Pierwszy rozdział, który z reguły nie należy do najłatwiejszych, wyszedł Ci rewelacyjnie. Twoje opowiadanie jest takie realne, za co masz bardzo dużego plusa. Ponadto masz talent, i przyznam, że sama chciałabym pisać tak jak Ty. Żal mi głównej bohaterki. Mam jednak nadzieję, że niedługo w jej życiu coś pozytywnego się wydarzy. Pozdrawiam, życzę głowy pękającej od pomysłów i czekam na następny rozdział z ogromną niecierpliwością ;)
OdpowiedzUsuńChyba zaraz się popłaczę ze szczęścia! :') Jeju, tak długo szukałam dobrego bloga w roli głównej z Justinem, aż wkońcu się udało <3
OdpowiedzUsuńDodawaj jak najszybciej rozdziały, będę czytać to opowiadanie z zapartym tchem, wytrwałości, cierpliwości, systematyczności, sławy i weny Ci życzę!
Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? z góry dziękuję <3